środa, 28 grudnia 2011

Wakacyjne wspomnienia

Za oknem paskudnie, nawet nie ma się ochoty spoglądać przez okno. To chyba dobry czas na wspomnienie gorących wakacji.Trochę się z Wami podrażnię i powrzucam najlepsze moim zdaniem fotki z wakacyjnej eskapady i troszkę powspominam te dwa tygodnie w kraju sera i ślimaków.

Dzień pierwszy

Plan był prosty. Wyjechać w środku nocy tak żeby po południu dojechać do Paryża. Niestety w związku z zapaleniem płuc, które swoją drogą jeszcze wiele razy dało się we znaki podczas tego wyjazdu, zaraz za Katowicami postanowiliśmy zrobić przerwę i przespać się chwilkę. Niestety, ta chwilka się sporo przeciągnęła i koniec końcem o godz.19.00 byliśmy dopiero w Luksemburgu a przed nami zostało jeszcze prawie 400 km. Daliśmy znać naszej gospodyni Karolinie, że jednak nie dotrzemy dzisiejszego dnia bo nie ma sensu żeby na nas czekała do 1 w nocy i ruszyliśmy pozwiedzać miasto. Akurat trafiliśmy na ogromne wesołe miasteczko:

Tylko takie karetki jeżdżą w Luksemburgu
Widok z mostu w Luksmeburgu


Więcej zdjęć:


Dzień drugi

Po przespaniu się gdzieś w polach w Belgii, następnego dnia z samego rana ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zanim dotarliśmy do celu podróży tego dnia czekało nas po drodze kilka atrakcji. Po pierwsze, całkiem przypadkiem trafiliśmy do wioski gdzie urodził się Albert Uderzo, słynny rysownik, twórca Asteriksa.

Koniecznie kociołek i obelisk

Następnym bardzo ciekawym miejscem, był cmentarz wojenny w miejscowości Vauxbuin. Zupełnie po środku niczego, wśród pól odnaleźliśmy przepiękny cmentarz, gdzie na jednej ziemi pochowani zostali żołnierze niemieccy, francuscy, brytyjscy z okresu I Wojny Światowej. Cmentarz był niesamowicie zadbany.


Przed samym Paryżem jeszcze jedna ciekawostka


W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce ok godz 10.00. Szybki prysznic, coś zjeść, znaleźć miejsce do zaparkowania i można było iść na miasto. Ale zanim o tym to kilka uwag co do poruszania się po Paryżu. W samym mieście samochód jest tylko przeszkodą a nie ułatwieniem. Wąskie uliczki, bardzo szybkie tempo jazdy, do tego brak miejsca do parkowa a w dodatku wszystkie płatne. Wybierając się do tego miasta radzę zostawić samochód na jego obrzeżach tak jak my to zrobiliśmy i kupić kilkudniowy bilet na metro. Wyjdzie taniej. A samo poruszanie się po Paryżu metrem to bajka. Kilkanaście linii metra które dojeżdżają praktycznie w każde miejsce miasta, a każda linia jeździ co 2 do 7 minut.

No ale wróćmy do zwiedzania. Patrząc na mapę dobrym pomysłem było przejście się na piechotę do Luvru. Przyjechaliśmy do Paryża w pierwszą niedzielę miesiąca i zawsze w taką niedzielę wstęp do Luvru jest gratis, więc chcąc zaoszczędzić 80 zeta tą atrakcję wybraliśmy na pierwszy ogień.

Marzenie polskich złomiarzy
Kamienica jakich wiele w Paryżu

Niestety w połowie drogi jednak doszliśmy do wniosku że to spory kawałek i wsiadamy w metro. A o to i sam Luvr:

Luvr - tłumy do wejścia, staliśmy aż 15 min.
Rozszyfrowanie mapy wcale nie było takie proste, chwilę nam to zajęło.
Kolejka do wejścia
Tak się kończy obgryzanie paznokci.
Podziemia Luvru
Kodeks Hammurabiego
Najsłynniejszy obraz świata

Muzeum jest tak ogromne że nie ma kompletnie szans na to aby zwiedzić je w całości. Byliśmy tam prawie 4 godziny a i tak zobaczyliśmy tylko ułamek wszystkich zbiorów i praktycznie nigdzie się nie zatrzymywaliśmy. To co nam się spodobało to podejście do zwiedzających. ochrona jest, ale dyskretne stoi z boku i bacznie się przygląda, wszędzie są ubikacje, niektórych dzieł można dotknąć, można zabrać dziecko i siąść z nim przed eksponatem, a gdy człowiek się zmęczy to rzeczą normalną jest usiąść na schodach czy pod ścianą i odpocząć. Spróbujcie to wszystko zrobić w polskich muzeach. We Francji muzea sa dla ludzi a nie odwrotnie.

Po zwiedzeniu muzeum powrót do mieszkania na jakiś obiad i zrobienie przy okazji kilku fotek z okna:

Widok z okna

No a potem, cóż szkoda siedzieć w domu jak za drzwiami czeka Paryż. Najpierw szybka lokalizacja gdzie znajduje się darmowy parking. Bagatela tylko godzinę drogi od mieszkania po drugiej stronie miasta, ale wyboru żadnego nie ma więc przebiliśmy się przez miasto do parkingu, zostawiliśmy samochód, trochę nam się zrobiło ciepło bo okolica taka sobie nieciekawa. A potem znowu w metro i do centrum. Oglądnąć wieżę wieczorową porą.

Szkoła wojskowa
Iluminacja na wieży- setki flaszy
Pod spódnicą wielkie damy, czyli zdjęcie zrobione leżąc na deptaku pod wieżą


Kolejna rzecz która nas bardzo urzekła to fakt, że w Paryżu trawniki również są dla ludzi. Tłumy paryżan w niedzielny wieczór w grupkach ze znajomymi bawią się na polach marsowych, piją wino, śmieją się, podziwiają wieżę.
Tak zakończyliśmy nasz pierwszy dzień w stolicy Francji. Po zrobieniu ponad 1000 km trzeba było się wreszcie wyspać co było jednak trudne poprzez wspaniałe zapalenie płuc o którym już wspominałem.

Więcej zdjęć:
http://s485.photobucket.com/albums/rr217/gzres/Wakacje/2011%20Francja/2011_09_04/

Jak mi się będzie chciało to jutro wrzucę kolejną garść fotek :)

Brak komentarzy: