środa, 11 września 2013

Praga Mega Coinfest

8 września w Pradze (czeskiej stolicy gdyby ktoś nie wiedział :D) odbył się geocachingowy Mega Event. Mega Coin Fest. Cóż, do Pragi stosunkowo niedaleko. Trzeba tylko było znaleźć załogę do autobusu i po prostu ruszyć. Doborowa ekipa znalazła się prędziutko. Plan zakładał że o godz 22.00 ruszymy z Krakowa, aby ok. godziny 4-5 rano być na miejscu przy pierwszej skrzynce. Niestety plany trochę się pokombinowały gdy planowaliśmy zdobyć skrzynkę opublikowaną kilka godzin przed wyjazdem. Koniec końców skrzynki nie znaleźliśmy a nasz wyjazd opóźnił się o dobre dwie godziny. Po 6,5 godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce, czyli do pierwszej skrzynki, którą chcieliśmy zdobyć. Tzw. Webcama. Trzeba było stanąć w konkretnym miejscu a potem ściągnąć zdjęcie z kamery internetowej wycelowanej w to miejsce. Poszło szybko, a na miejscu czekał nas dodatkowy bonus:











Krótka sesja fotograficzna i lecimy dalej. Jak by nie było mieliśmy przed sobą postawione dwa cele i na obydwu bardzo nam zależało. Nie przewidywaliśmy w ogóle planu minimum. Pierwszy cel to uczestnictwo w Mega Evencie - prosta sprawa. Drugi cel, to hmmm. dużo bardziej wymagające zadanie. Praga jako jedyna do tej pory zaoferowała możliwość jego osiągnięcia. Chodziło o zdobycie 12 różnych typów skrzynek geocachingowych. Wyzwanie dość spore a czasu stosunkowo niedużo, zwłaszcza że trzeba się jeszcze zmierzyć z językiem wojaka Szwejka.

Przed wyjazdem, wszyscy ostrzegali nas abyśmy nie pchali się samochodem do centrum miasta. Dlatego w planach było znalezienie parkingu P+R i dalsze poruszanie się metrem. Parking znaleziony, metro również, ale.... I tutaj pojawił się pierwszy problem. Otóż bilety można było kupić tylko w automacie, i to automacie który obsługiwał tylko monety. Udało się zdobyć trochę drobnych, ale na całodniowe bilety dla 6 osób już nie starczy. Trzeba się było zadowolić biletami jednorazowymi, na zasadzie dojedźmy na miejsce a potem będziemy kombinować.





Po dotarciu na miejsce, okazało się, że ulice są prawie puste a przy samym miejscu eventu cała masa miejsc parkingowych, więc spokojnie mogliśmy poruszać się sześciopakiem. Ale co tam, przynajmniej mogliśmy poznać praskie metro.

Gdy dotarliśmy na miejsce, spotkaliśmy ekipę z Górzna. Jak miło zobaczyć znajome twarze tak daleko od domu. Po cichu liczyłem na to że uda nam się spotkać ale biorąc pod uwagę planowany rozmach imprezy miałem świadomość, że może być ciężko. W ekipie Górzna odnalazł się nawet jeden "lokals" z Małopolski :). Górzno jak to Górzno. Zawsze uśmiechnięci, zawsze weseli i zawsze ze.... swoją flagą :)


Flaga na masz, Irak jest nasz...









Dzięki Górzninniannani... Górznowowoowc........ Górzowianinannano.... mieszkańcom Gózna, ufff, udało się szybko zaliczyć kilka skrzynek przy których stracilibyśmy dużo czasu, gdybyśmy chcieli je robić sami. Na szczęście kilka odpowiedzi było już znanych i wystarczyło się zalogować. Potem odnosimy śmieci z eventu CITO i ruszamy dalej. Na naszej drodze stanął plac zabaw. Ehhh Polacy się dorwali do zabawek :)











Pośmiali się,pobawili to do roboty. Reszta skrzynek sama się nie znajdzie. A jeszcze kilka typów pozostało. No to ruszyliśmy w drogę po wymarzoną dwunastkę.










Przy Earthcachu

Pomahamy Gorilom czy jakoś tak :D

Kolejka po bilety wstępu na Mega Event - 140 koron od łebka

Płytki ceramiczne na których każdy keszer wpisywał swoje imię a potem przyklejał na dużej tablicy

Eliza Konrad i Piotrek, których spotkaliśmy po opuszczeniu Mega. Kolejne Krakusy w Pradze :)


Zgadnijcie skąd są? :D


LetterBox - dosłownie :)

Most Karola











Oba cele osiągnięte co niezmiernie nas cieszyło. O godz. 16.00 wyruszamy do domu tak aby dotrzeć o jakieś ludzkiej porze, zwłaszcza, że planowaliśmy jeszcze po drodze zatrzymać się przy kilku skrzynkach, tak żeby zaliczyć czeskie województwa. Droga powrotna upływała trochę pod znakiem stresu. Pierwsza stacja dystrybutor LPG nie działa, Na drugiej brak LPG, Na trzeciej w ogóle nie sprzedają... a kilometry lecą. Trzeba było zatankować benzynę i 100 km przejechać na droższym paliwie. Dopiero przed Brnem udało się zatankować gaz i podróż już była spokojniejsza. Do domu wróciliśmy ok godz. 24.00 więc można powiedzieć, że mieliśmy 24 godzinny wypad do Pragi. Zmęczeni ale szczęśliwi. 1100 km dało się we znaki. Ale gdybyśmy mieli jechać jeszcze raz na taką imprezę to decydujemy się bez wahania. Super zabawa, wspaniali ludzie i rewelacyjna pogoda.