sobota, 10 maja 2014

Wakacje 2014 - Hiszpania - Prolog

Bardzo bardzo dawno nic tutaj nie było, więc tym razem z grubej rury. Foty i opisy z tegorocznych spontanicznych wakacji. Na początek trochę czytania, żeby móc zrozumieć całą ideę, potem już będzie z górki, więcej fotek.

Tegoroczne wakacje, jeszcze w zeszłym roku wyglądały w planach fajnie. Mega event pod Barceloną. Dwa tygodnie podróży samochodem przez Francję i jeszcze kilka krajów. Ponowna objazdówka.

Niestety życie jest życiem i nasze plany z dnia na dzień wyglądały coraz mizerniej. Justyna się broni, a potem możliwe że dostanie pracę na uczelni. Jeśli tak się stanie to dwutygodniowy wyjazd po rozpoczęciu roku akademickiego praktycznie jest niemożliwy. No to może samolotem na weekend? Słabo, potem być może będzie szansa na polecenie do Izraela na kilka dni, więc miesiąc później nie będzie kasy na Hiszpanię. Plany wakacyjne robiły się coraz mizerniejsze, aż w końcu w ogóle przestaliśmy myśleć co zrobimy.

W między czasie doszedł jeszcze jeden problem. Justyna złożyła wniosek o kasę na badania, w związku z tymi badaniami miała lecieć na dwa tygodnie do Hiszpanii. Problem w tym, że nie wiadomo było kiedy. Termin kilkukrotnie się zmieniał. Ani jej ani mnie ten wyjazd jakoś nie szczególnie się podobał. Na początku roku zaczął kiełkować pewien plan. Plan chytry, perfidny i bardzo ryzykowny pod wieloma względami. Dodatkowo dość trudny ze względu na logistykę.
Jednakże, z założenia bardzo prosty :) Wziąć urlop, wziąć pieniądze z "gruszy", jechać do Hiszpanii i na miejscu zrobić Justynce niespodziankę.

Problem najważniejszy był taki, żeby się nie wygadać i wszystko trzymać w tajemnicy prawie przez pół roku. Po drugie znać wcześniej termin, żeby zdążyć wziąć urlop w obu robotach oraz załatwić papiery. Zanim poznany był termin ślęczałem na internetach szukając tanich lotów, pociągów, przejazdów, noclegów i wszystkich informacji jakich tylko udało mi się znaleźć na temat Hiszpanii, Cordoby i podróżowania. Koncepcja wyjazdu również wielokrotnie się zmieniała. Najpierw miał być autostop (sprawa rewelacyjna, jednak dość ryzykowna ze względu na ograniczony czas oraz brak wytłumaczenia czemu przez trzy dni nie odpisuję na maila czy gg), potem autobus (dwa dni jazdy i jednak drogo - 800 pln w jedną stronę), w końcu stanęło na samolocie jako najbardziej rozsądnym, szybkim i pewnym środku transportu. Zanim doszło do realizacji planu, trzeba było bardzo ostrożnie zbierać wszelkie dostępne informacje od samej zainteresowanej. Przecież nie mogłem zapytać wprost o wszystko. Dlatego raz na jakiś czas rzucałem tekstem w stylu: "Wiesz już gdzie będziesz mieszkać?... Aha", "A coś wiesz o planie dnia?... Aha", "Długo czekałaś na EKUZ?.... Aha" itd itd. Żmudna, trudna jak praca sapera. Na szczęście Justynka łyknie wszystko jak młody Pelikan, więc praktycznie do samego końca nie podejrzewała kompletnie nic.

Gdy padł ostateczny termin wyjazdu, okazało się że to już za miesiąc. "...Mało casu, kruca bomba, mało casu...". Trzeba było się sprężyć i na biegu załatwić bilety na samolot, pociąg, autobusy, noclegi, euro na wyjazd, kartę EKUZ, roaming w telefonie i całą masę drobnych rzeczy, jak choćby to kto się zajmie rybkami i roślinami pod naszą nieobecność. Tutaj ogromne podziękowania dla Ani i Darka za opiekę nad mieszkaniem i utrzymaniem tajemnicy :D

Oczywiście im bliżej wyjazdu tym bardziej trzeba było grać. Smutne miny, wzdychanie, udawanie zainteresowania kartą pokładową na samolot (gdy swoją miało się już od tygodnia wydrukowaną :) ) itd itd. Wszystko musiało zadziałać perfekcyjnie, żeby niespodzianka zadziałała jak trzeba.

Gdy wszystko już było zapięte na ostatni guzik, pojawił się mały problem. Niestety nie miałem noclegu na pierwszą noc w Hiszpanii. Wszystkie hostele były pozajmowane, ponieważ było tam jakieś święto. Niby nie duży problem, zawsze można było spać na ławce w parku. Ale gdy okazało, się że Justynka będzie mieszkać u jakieś tam studentki i ma całe mieszkanie dla siebie przez kilka pierwszych dni nadszedł czas żeby podjąć decyzję. Postanowiłem się wygadać. Po powrocie z zakupów ot tak zapytałem od niechcenia, czy nie napisałaby do Cristiny z pytaniem, czy ta nie miałaby nic przeciwko przenocować jedną osobę więcej przez jedną noc. Niestety w ten sposób spaliłem planowaną niespodziankę i nie wyszła ona do końca tak jak planowałem. Jednak wyraz twarzy Justynki tego wieczora w zupełności mi wystarczy :)

Nocleg się znalazł, więc pozostało już tylko wysłać Justynkę jej samolotem trzy dni wcześniej, spakować się i odbyć swój pierwszy lot samolotem.

Na tym zakończę prolog. Tym razem bez zdjęć. Ale zdjęcia będą już wkrótce :)

Brak komentarzy: