No i zakończyła się jesienna edycja spotkania geocacherów w górach. Event zorganizowany przez nas może nie był jednym z najliczniejszych ale na pewno udał się ponad wszelką wątpliwość.
Ale od początku. To spotkanie było zapowiedziane jeszcze w sierpniu. Taki jest plan aby o każdej porze roku zawitać do Chaty pod Potrójną. Uroczego, spokojnego i cichego miejsca, gdzie brak zasięgu GSM jest niewątpliwie największym plusem :D Tym razem jesień, pora roku o chyba największej ilości kolorów. Jesień w górach jest niesamowicie urokliwa, magiczna. Nasz event zapowiadał się od samego początku dość interesująco jako międzynarodowe spotkanie na szczycie. Mieli być Niemcy, miał być Czech no i kilkoro Polaków.
Wyjechaliśmy z domu w piątek ok. 11.00. Gdy dojechaliśmy na miejsce gdzie zostawia się samochody, miny mięliśmy nietęgie. Lało przeraźliwie. Na szczęście niezbyt długo. Jednak pogoda była bardzo niepewna, ciężkie zimowe wręcz chmury ciągle wisiały nad głowami. Było hmmmm... rzeźko. Na szczęście po chwili marszu temperatura dzięki wysiłkowi się unormowała. Martwiła nas jedynie możliwość dalszych opadów, źle to wróżyło na jutrzejszą wycieczkę na Leskowiec.
Po dotarciu na miejsce okazało się, iż jesteśmy pierwsi oraz, że zmienił się Chatkowy. Był czas na zrobienie obiadu. Kilka godzin dotarli Daniela i Dominik czyli fraxiparin czyli nasi przyjaciele z niemiec. Okazało się, że w skutek pogubienia szlaku wybrali dłuższy spacer przez las. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni do ogniska przez trzech szalonych i niesamowitych ludzi. Pół nocy przeleciało w atmosferze górskich opowieści, grania na gitarach, śpiewania i podziwiania niesamowitej pełni księżyca. W między czasie doszli Lesie a w środku nocy na rowerze dotarł do nas jeszcze mp.fcb czyli Marek, obywatel Republiki Czeskiej. Można powiedzieć, że dzień zakończyliśmy grubo po północy gdy głupawa osiągnęła punkt kulminacyjny, czyli symultaniczne tłumaczenie piosenki Biały Miś na język niemiecki.
Kuchnia Chaty pod Potrójną
Fraxiparin
1/2 X2_Team, 1/2 Lesie, Fraxiparin oraz Mp.fcb
Dzień drugi czyli dzień wycieczki. Niesamowity wręcz. Pogoda dopisała bardziej niż moglibyśmy sobie życzyć o tej porze roku. Błękitne, bezchmurne niebo, temperatura idealna do chodzenia po górach i zero wiatru. Po śniadaniu ruszyliśmy zdobyć nasz cel, czyli Leskowiec. W schronisku zjeść obiad no i wrócić w miarę przed zmrokiem. Tego dnia zrobiliśmy na piechotę ponad 20 km ale warto było. Udało się znaleźć jedną skrzynkę (Fraxiparin znaleźli 3 czyli dodatkowo te dwie które my znaleźliśmy podczas nocnej eskapady na poprzednim evencie :D ). Na Leskowcu przejrzystość powietrza zaparła nam dech w piersiach. Widok ośnieżonych szczytów Tatr z tej odległości to niezapomniane wrażenie. Cała wycieczka przebiegła pod znakiem warsztatów językowych z angielskiego, rozmów w tym języku o filmie, literaturze, przepisach ruchu drogowego. Do schroniska wróciliśmy krótko po zachodzie słońca. Szybkie przepakowanie i trzeba wracać do domu. Ostatni etap wycieczki czyli zejście do samochodów odbył się już mocno po zmroku. Na szczęście bez przygód :) Cały event zakończył się tradycyjnymi hamburgerami w Suchej Beskidzkiej. Taka jest zasada!!! :D Dawno nie bawiliśmy się tak dobrze. Serdecznie wszystkim dziękujemy i zapraszamy na event zimowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz