wtorek, 3 stycznia 2012

Wakacyjne wspomnienia cz. 4

Po chwili uniesień związanych z nowym rokiem, wróćmy do wakacyjnych wojaży skoro zima nadal nie chce nas nawiedzić.

Dzień piąty

Tutaj nie ma zdjęć, dzień był poświęcony na jazdę ku naszemu następnemu przystankowi. Podróż była monotonna inie było czemu robić zdjęć. Ale skoro już przy podróży jesteśmy to troszkę posmęcę o drogach we Francji. Od samego początku naszym założeniem było omijać autostrady we Francji. Z trzech powodów.

1. Kosztują majątek. Podróż z północy na południe kosztowała by nas dodatkowe 400 pln za same opłaty drogowe.
2. Nie spieszyło nam się nigdzie więc nie zależało nam na wielkich prędkościach.
3. Jadąc drogami krajowymi z mniejszą prędkością, zobaczymy więcej Francji.

Dzięki nawigacji udało nam się omijać płatne odcinki. Podróż drogami krajowymi może być długa i męcząca ale można obejrzeć naprawdę dużo. Kierowcy muszą się przyzwyczaić do rond których we Francji jest zatrzęsienie. Praktycznie co kilkaset metrów można się na takie natknąć. Fakt, że spowalnia to jazdę, ale z drugiej strony praktycznie na tych drogach nie ma korków. Ronda naprawdę bardzo upłynniają ruch. Do tego stopnia się do nich przyzwyczailiśmy, że gdy w drodze powrotnej tuż za Olkuszem stanęliśmy w środku nocy na pustym skrzyżowaniu i czekaliśmy kilka minut na zmianę świateł to bardzo się irytowaliśmy. Ograniczenia prędkości są dla Francuzów rzeczą świętą. Skoro znak mówi 50 to nie pojadą więcej. Jednakże praktycznie przez naprawdę większą część podróży poruszaliśmy się z prędkościami 70-90 km/h. Drogi są tak zorganizowane że nie ma niepotrzebnych ograniczeń. Jeżeli na naszej trasie pojawia się wioska, to przejechanie jej zajmuje maksymalnie 6-7 min, bo rozrasta się w poprzek drogi a nie wzdłuż tak jak wsie w naszym kraju, co więcej następna wioska jest dobrych kilka lub kilkanaście km dalej. Więc podróż z prędkością przelotową 90 km/h jest rzeczą normalną. Fotoradarów jest sporo, ale kierowca informowany jest o nich olbrzymim, naprawdę olbrzymim znakiem, którego w żaden sposób nie można nie zauważyć lub pomylić z innym znakiem informacyjnym. Przez całą naszą podróż przez Francję spotkaliśmy tylko jeden patrol policji kontrolujący samochody. Wyrywkowo, a nie z "suszarką", i był on widoczny z daleka. Warto wiedzieć że we Francji podczas zmiany świateł z czerwonego na zielone, nie ma pośredniego światła żółtego. Dlatego gapiostwo nagradzane jest klaksonami.

Wrócę w tym miejscu jeszcze na chwilę do jazdy po Paryżu, bo zapomniałem o tym napisać wcześniej. Jazda po stolicy Francji jest komunikacyjnym koszmarem. Odradzam tą atrakcję dla osób które niedawno zrobiły prawko lub nie czują się pewnie za kierownicą. Dla osób przyzwyczajonych do jazdy po np. Krakowskich lub Wielickich drogach komunikacja w Paryżu może wydawać się chaosem. jednakże w tym całym szaleństwie jest metoda. Ruch jest naprawdę szybki ale dzięki temu bardzo płynny. Wszędzie z każdej strony wściekle atakują motocykle i skutery. Dwa pasy którymi jechaliśmy nagle bez ostrzeżenia przechodzą w jeden albo na odwrót. Bardzo rzadko pasy ruchu są wyznaczone. Panuje zasada, ile się zmieści tyle pojedzie. Trzeba bardzo pilnować pasa którym się jedzie i szczególnie uważać aby nie minąć zjazdu lub skrzyżowania, drogi w Paryżu nie wybaczają takich błędów i czasem późniejsze znalezienie drogi powrotnej może zająć dużo czasu. Dodatkowo dla osób jeżdżących z nawigacją kłopotem może być sama nawigacja. Jak już wspominałem, praktycznie cały Paryż zbudowany jest z wąskich uliczek przy których pną się jedna obok drugiej 6 piętrowe kamienice. Niestety w takich warunkach odbiornik GPS wariuje i nie zawsze na czas informuje o zjazdach, skrzyżowaniach itp.

Ale jak już wspominałem w tym szaleństwie jest metoda. Doszliśmy do wniosku, że taka organizacja ruchu wymaga od kierowcy nieustannego skupienia na drodze i podejmowania właściwych decyzji. Główna zasada jest taka, żeby nie doprowadzić do kolizji, dopiero na kolejnym planie są przepisy ruchu. Państwo nie prowadzi kierowców za rączkę zalewając ich potopem znaków drogowych, rozróżnianiem prędkości w zależności od pojazdu jakim się jedzie, itd. To wszystko powoduje że kierowca musi bardziej zwracać uwagę na sytuację na drodze, nie ma miejsca na rozkojarzenie lub nonszalancję. A jeżeli popełni błąd? To tylko z własnej winy. Znaki drogowe są tak przemyślane że ignorowanie ich tak jak ma to nagminnie miejsce w naszym kraju prowadzi do wypadków. Skoro jest ograniczenie do 40 km/h to jest ku temu jakiś powód i jechanie 70 km/h będzie skrajnie niebezpieczne.

No dobra dość tego gadania. Przecież przyszliście tutaj obejrzeć zdjęcia. Chyba.

Dzień szósty

Czy jest na ziemi takie miejsce, gdzie można osiągnąć wewnętrzny spokój? Gdzie można pomodlić się w spokoju do Boga bez całej tej hipokratycznej otoczki przedsiębiorstwa zwanego Kościołem Katolickim? (Jezus podobno założył tylko kółko rybackie :D) Gdzie ludzie z całego świata przyjeżdżają po to aby wspólnie się modlić i dobrze bawić w swoim towarzystwie? Bez wojny, awantur, kłótni, ksenofobii, rasizmu, stereotypów, i wszystkich plag naszej cywilizacji? Tak, jest. 

Nazywa się Taize. Przyjechaliśmy do tej wioski dzień wcześniej po południu. Dla mnie była to trzecia wizyta w tym miejscu. Justynka była pierwszy raz. To miejsce jest tak niesamowite, że naprawdę żadne słowa nie są w stanie nawet odrobinę przybliżyć atmosfery tam panującej. W tej wiosce modlitwy są trzy razy dziennie. Ale idzie się do kościoła z radością, bo godzinna modlitwa to nie to samo co godzinna msza z powtarzaniem nudnych nic nie znaczących formułek. To śpiew, to czytanie psalmów w różnych językach, to siedzenie na podłodze gdzie wszyscy są równi, to najpiękniejszy ołtarz jaki w życiu widziałem. Wszyscy modlą się wspólnie, a jednak każdy sam dla siebie. Taize to miejsce gdzie podczas posiłków, przysiada się do Was zupełnie obca osoba czasem z drugiego końca świata i jeśli potraficie się skomunikować to rozmawiacie jakbyście się znali od lat, a jeśli nie to po prostu się uśmiechacie i cieszycie swoją obecnością. To miejsce gdzie można naprawdę psychicznie odpocząć, ma się wrażenie jak gdyby tam czas stanął w miejscu. Nie jestem przesadnie religijnym człowiekiem, jednak tam naprawdę czuć Boga. Może przez ludzi, może przez ich zachowanie, może przez to że wszystko tam jest autentyczne, nikt ani nic nie jest na pokaz.

Jeżeli ktoś kiedykolwiek zaproponuje Wam wyjazd do Taize lub na Europejskie Spotkania Młodych to nie wahajcie się ani chwili. Jedźcie a będzie chcieli tam zawsze wracać.

Poniżej przykładowa krótka modlitwa oraz filmik z Rotterdamu pokazujący jakiego pokroju ludzie jeżdżą do Taize :)



Samo Taize to piękna XII wieczna wioska położona w malowniczej i słonecznej Burgundii.

Grób brata Rogera, założyciela wspólnoty w Taize.
Ogród ciszy. Miejsce gdzie można w spokoju oddać się przemyśleniom
Prawosławna kapliczka. Do Taize przyjeżdżają wszyscy Chrześcijanie
Niebo nad Taize

Ciekawostką jest fakt, iż Taize leży na trasie przelotów ćwiczeniowych francuskiej armii i prawie codziennie można usłyszeć i poczuć na własnej skórze bardzo niski lot bojowego Mirage. Niezapomniane wrażenie.

Brak komentarzy: