piątek, 2 sierpnia 2013

Wakacje 2013 - dzień 6

24 lipca

Najdziwniejszy dzień w naszym życiu. Ale od początku. Wstajemy rano, za oknem leje. Humory lecą na łeb na szyję. Dziś mieliśmy z samego rana ruszyć do lasu i zebrać 400 skrzynek. Każda upływająca minuta oddala nas od celu. W końcu trochę przed południem przestało siąpić. Szybka decyzja i jedziemy do lasu. Przynajmniej nie poddamy się bez walki. Raz zimno, raz znowu gorąco, pogoda w kratkę. Dodatkowo ma tak być również w piątek. Ok. godz 14.00 dochodzimy do wniosku że mamy zaledwie 50 skrzynek i zerowe szanse na osiągnięcie celu. Decydujemy się zrezygnować i zostawić pozostałe skrzynki na następny raz. Decyzja może być jedna. Jedziemy na obiad do Włodka. Znowu wspaniałe jedzenie i... nie uwierzycie... Po obiedzie znowu wyszło słońce. Czary, po prostu czary.

Co robić dalej? Przez chwilę się zastanawiamy. Robimy zakupy i wracając na kwaterę postaramy się jeszcze znaleźć co nieco skrzynek. Zawsze to dodatkowe 20. Plan jest taki, że wracamy na kwaterę, pakujemy się i jutro z samego rana ruszamy do domu. W między czasie dzwoni Darek, i proponuje nam nocleg na drzewie podczas szalonego eventu. Trochę bez sensu. Nie mamy śpiworów ani ciepłych ubrań, nie decydujemy się na nocleg, ale obiecujemy że wpadniemy się przywitać i popatrzeć na szaleńców.

Gnamy na kwaterę. Po dodarciu idę zapłacić za noclegi żeby rano nie było kłopotu. Pani podaje cenę, ja mówię że minus zaliczka przelana na konto.
- jaka zaliczka? ja nigdy nie biorę zaliczki. To nie mnie państwo przelewali.

W tym momencie ugięły się pode mną nogi. Okazuje się, że trafiliśmy do nie tego gospodarstwa. Z tym co prawda kiedyś rozmawiałem, ale powiedziałem, że potwierdzę nasz przyjazd kiedy indziej. W między czasie załatwiłem nocleg gdzie indziej. Potem w trasie nie patrzyłem już kto do mnie dzwoni i po prostu pojechałem pod wskazany numer. 100 pln poszło w las. W tej sytuacji mamy przed sobą opcję nocnej podróży do domu, bo szkoda nam dodatkowo płacić za kolejny nocleg. Chyba że.... patrzymy po sobie. Ryzykujemy? A co nam szkodzi, OK.

Wybieram numer
- Darek, mamy taką głupią sytuację. Macie dwa dodatkowe hamaki?

W ciągu niecałych 10 min jesteśmy spakowani i ruszamy na dalszą przygodę. W końcu nie zawsze zdarza się możliwość nocowania na drzewie :D

Na miejscu zapiera nam dech w piersi. Leo z Martinem rozwieszają hamaki 12-15 m nad ziemią, dookoła kilka osób poznanych wcześniej siedzi i żartuje. Generalnie humory dopisują. Nam też się poprawiają. W oczekiwaniu aż wszystko będzie gotowe Goszka rzuca tekstem czy płyniemy z nimi na wyspę po skrzynkę 5/5, bo bez sensu tak siedzieć i się gapić jak dwie osoby rozwieszają łóżka. A co tam. Jak się powiedziało A to trzeba brać przygodę za rogi. Płyniemy.

Tutaj kolejna niesamowita rzecz która nas spotkała i kolejny przykład niesamowitej atmosfery. Okazuje się, że dostajemy za darmo łódkę, no nie za darmo. Goszka zapłaciła i nie chce słyszeć o oddawaniu kasy. DZIĘKUJEMY.

Goszka, Basia i Slecha ładują się do drugiej i ahoj ku nowej przygodzie. Wiosłujemy na wyspę. Tam po kilku minutach szukania udaje się znaleźć to po co popłynęliśmy. Nasza pierwsza 5/5 w karierze. Oczywiście nie obyło się bez kupy śmiechu i zabawy.


Po zdobyciu cache'a wracamy pod drzewo. Leo z Martinem się uwijają ale jeszcze trochę tego zostało. Pod drzewem rozpalamy ognisko i czekamy. W między czasie przypelętał się młody kot. trochę zgłupiał jak zobaczył głupich ludzi chcących spać na drzewie. Szybki instruktaż Leo:


I już za chwilę Basia, która tak jak i my zdecydowała się w ostatniej chwili na nocleg, wdrapuje się na drzewo.


Pod drzewem pojawia się Marek. Właściciel Stajni Leźno, który ot tak, przywiózł wszystkim po kanapce, kiełbasce i plackach z jabłkami. ZA DARMO bo tak, bo są głodni ludzie których trzeba nakarmić. DZIĘKUJEMY.

Bo Basi wchodzi Adam, potem Darek. Z góry słyszymy że skoro wszyscy to się kładziemy. Justynka krzyczy A ja?. No tak jeszcze my. Szybko na górę, potem Martin. Ja na szczęście mam hamak tuż nad ziemią więc nie muszę mieć uprzęży ani zabezpieczeń tak jak każda pozostała osoba która tutaj dzisiaj nocuje.

Noc na drzewie to niesamowite przeżycie. Zwłaszcza jak się nie ma śpiwora i śpi się w ciuchach motocyklowych. Trochę zimno, trochę nie wygodnie. Ale wrażenia pozostaną na całe życie. Zwłaszcza, że pod drzewem dokazuje młody kot, który co rusz próbuje wdrapać się na drzewo :) Dodatkowo jak się śpi w towarzystwie tak zakręconych ludzi i wszyscy porównują przygodę do Tolkiena, Hobbita i Gandalfa :D

Chłodny poranek. Z popiołów i resztek ogniska udaje nam się rozpalić bardzo szybko ogień na nowo. Reszta osób złazi z drzewa. Wszyscy trochę zmarznięci ale nikomu nie schodzi uśmiech z twarzy. Rewelacyjna przygoda. BARDZO DZIĘKUJEMY Darkowi, Leo oraz Martinowi.
 


A teraz trochę fotek:

























Brak komentarzy: