niedziela, 12 lutego 2012

Wakacyjne wsopmnienia cz. 7 - Lazurowe Wybrzeże

Długo myślałem nad tym, jak zacząć ten wpis. Chciałem napisać, że skoro za oknem takie mrozy to warto by wrócić w cieplejsze regiony. Jednak biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia z Europy, że śnieg spadł na błękitnym wybrzeżu, poprzednie zdanie jakby traci cały swój urok. No ale skoro zaczęło się opowieść o wypadałoby ją skończyć. Być może są tacy których to interesuje.

Dzień dziesiąty

Po nocy spędzonej gdzieś w lesie na obrzeżach Cannes, postanowiliśmy spędzić następny dzień na leniuchowaniu na plaży. Plan był prosty, dotrzeć do Antibes i poszukać plaży. Jak zwykle życie zweryfikowało nasze zamiary. Wiele się zmieniło od czasu mojego ostatniego pobytu w tym rejonie w liceum. W poszukiwaniu miejsca do zaparkowania przejechaliśmy praktycznie całe wybrzeże aż do Menton, mijając po drodze Niceę oraz Monte Carlo, które planowaliśmy zwiedzić następnego dnia. Cóż, plan ten tak jak i poprzedni z braku wolnych miejsc parkingowych, musieliśmy zawiesić. Jednakże nie wszystko do końca poszło źle, udało nam się przejechać pola startowe i linię startu/mety słynnego toru formuły 1. Niestety natężenie ruchu i wąskie uliczki mnie przynajmniej nie pozwalały nacieszyć się urokami Monako. Wolną plażę z miejscami parkingowymi udało nam się znaleźć dopiero przy granicy z Włochami. Wnioski są takie: koszmarny ruch, brak miejsc parkingowych, bardzo ograniczona liczba plaż na wschód od Cannes a większość z nich kamieniste. Ale nie ma się co użalać i wcale tego nie robię. Co zobaczyliśmy to nasze :).

Ciekawe czy któryś z nich to Concordia


W Menton, zanim poszliśmy na plażę, postanowiliśmy coś zjeść na ciepło. Akurat zaparkowaliśmy w okolicy pizzerii, więc wybór był prosty. Za dość przystępną cenę (jak na Francję) ok 8 euro, zjedliśmy prawdziwą włoską pizzę, serwowaną przez prawdziwego, spoconego, jowialnego i radosnego Włocha w małej rodzinnej pizzerii gdzie przy okazji transmitowany był mecz Juventusu, oglądany przez innych Włochów. Nie ma co opisywać. To trzeba przeżyć.

Plaża, choć raczej nie zasługiwała na to miano, była kawałkiem wolnej przestrzeni wyrwanej morzu śródziemnemu gęsto usianej kamieniami. Nie dość że łażenie boso po kamieniach (nawet gładkich) do przyjemnych nie należy, to dodatkowo były rozgrzane od słońca. Bez klapków, klapek czy jak tam zwał, ani rusz. Samo morze takie Azur jak się chwali wybrzeże też nie było. Może bliżej znanych miejscowości ta woda jest czystsza a taką pamiętam. Jednak w Menton była brudna od glonów. To czego nie można jej zarzucić o braku soli. Woda była słona, oj i to bardzo. Przypadkowe zachłyśnięcie przyprawiało momentalnie o mdłości a nie daj Boże gdy dostała się do oka. Ale jednak co Morze Śródziemne to Morze Śródziemne. Grzechem by było przejechać taki kawał drogi i nie wykąpać się. Na wszystkich plażach dostępne są darmowe prysznice ze słodką wodą aby można było po wyjściu z morza opłukać z siebie tą sól. To co nas najbardziej chyba zdumiało to warunki klimatyczne. I to zauważyliśmy już wcześniej, jadąc wzdłuż wybrzeża. Nad szczytami Alp zbierały się ciemne, bardzo ciemne chmury deszczowe. No zanosiło się na ulewę jak nic. A tu ludzi na plaży przybywa i przybywa. Nikt oprócz nas nawet nie zerka na tą chmurę, nie mówiąc już o pakowaniu się do domu. Przez kilka godzin ta ciemna chmura wisiała w pobliżu nad szczytami ale nie zbliżyła się do linii brzegowej. Druga ciekawostka, przez prawie cały dzień woda w morzu była praktycznie nieruchoma. Jeśli ktoś by oczekiwał fal rodem z Bałtyku to byłby zawiedziony. Dopiero po południu tafla wody lekko zaczęła falować.

To moi drodzy, to odkurzacz. Tak, dobrze czytacie, odkurzacz Pływa toto sobie wzdłuż brzegu i do siatek zbiera śmieci wrzucane do morza przez turystów. Jakoś nie potrafię sobie takiego wyobrazić w zatoce gdańskiej. Nie wyrobili by  workami. Jako ciekawostka, spójrzcie na nazwę firmy. To ta co przejęła część polskich PKSów. Nawet logo to samo.
Potwór z Krakowa
"Plaża" - w drugą stronę było podobnie
Najpopularniejszy środek transportu między jachtami a brzegiem
Citroen Mehari. Słynny flagowy pojazd żandarmów z St. Tropez


Po kilku godzinach na plaży trza było coś zjeść. Ale większość zapasów już się pokończyła, więc trzeba było poszukać sklepu. Niestety jak się okazało, w niedzielę praktycznie wszystko jest pozamykane, łącznie z supermarketami. Z informacji jakie udało nam się zebrać dowiedzieliśmy się że może po włoskiej stronie będzie coś otwarte. Szybka burza mózgów. Rozważenie argumentów, że bez sensu jeździć tam i nazad, że trochę nam dogrzało, że trzeba znaleźć miejsce do spania, że jednak trochę czego innego oczekiwaliśmy od Lazurowego Wybrzeża. Postanowiliśmy jednak opuścić wybrzeże i wyruszyć w kolejne miejsce naszej wyprawy. Chamonix. 

O przygodach związanych z tym przedostatnim etapem naszej podróży napiszę następnym razem, bo jest tego baaardzo dużo.

Brak komentarzy: